Ochrona naszej prywatności w sieci w dobie ogromnego rozwoju social media to trudne wyzwanie. Nieprzemijająca moda na dzielenie się nawet najbardziej intymnymi szczegółami ze swojego życia sprawia, że bardzo duża ilość wrażliwych danych staje się dostępna dla każdego, często wskutek nieświadomości użytkowników. Historia Edwarda Snowdena, odpowiedzialnego za największy w historii wyciek ściśle tajnych dokumentów NSA, sprawiła że rozgorzała publiczna debata dotycząca inwigilacji państwowej jak i bezpieczeństwa zwykłego obywatela w sieci.
Ostatnimi czasy doszło do kilku sytuacji prowokujących do zadania pytania: jak bardzo państwo może ingerować w prywatność użytkowników w przypadku urządzeń mobilnych. Jednym z przykładów jest posiadająca ponad miliard użytkowników aplikacja służąca do komunikacji czyli WhatsApp. W kwietniu bieżącego roku firma ogłosiła, że wszystkie wiadomości domyślnie będą szyfrowane co oznacza, że odczytać może je jedynie nadawca oraz odbiorca, bez możliwości podglądu przez WhatsApp. Jedyne widoczne dla firmy dane dotyczące wiadomości wysyłanych przez komunikator to tzw. metadata czyli dane dotyczące godziny, miejsca i numeru za pomocą którego wysłano wiadomość. Ze względu na niezwykle dużą ilość użytkowników decyzja firmy wzbudziła wiele kontrowersji. Poza publiczną dezaprobatą ze strony rządowej, jedno z państw podjęło zdecydowane kroki. W Brazylii poproszono firmę WhatsApp o udostępnienie wiadomości mających pomóc w rozwiązaniu sprawy dotyczącej handlu narkotykami. Ze względu na wykorzystywanie szyfrowania danych, nie sposób było przekazać treści wiadomości. Cała sytuacja zakończyła się wyrokiem w wyniku, którego zawieszono działanie aplikacji WhatsApp na terenie Brazylii na 72 godziny. Jest to wyrok o tyle dotkliwy, że około 100 milionów Brazylijczyków korzysta z aplikacji codziennie (około 10% bazy użytkowników na całym świecie).
Nieprzerwaną walkę o prywatność swoich użytkowników toczy firma Apple z amerykańskimi służbami wywiadowczymi. Tylko w 2015 i 2016 Apple otrzymało 11 próśb o umożliwienie eksportu danych takich jak zdjęcia, kontakty czy rozmowy z zablokowanych iPhone’ów celem asystowania w śledztwach. Najgłośniejszym przypadkiem konfliktu na linii Apple – FBI jest ten z lutego 2016 roku. FBI oczekiwało stworzenia oprogramowania, które pozwoliłoby na odblokowanie telefonu jednego z napastników, którzy zorganizowali atak terrorystyczny w San Bernardino. Apple oponowało a za linię obrony przyjęło przypuszczenie wycieku specjalnie przygotowanego oprogramowania do złamania blokady co zagroziłoby całej bazie użytkowników telefonów marki Apple. Wystosowano otwarty list tłumaczący całą sytuację ze strony Apple, napisany przez CEO firmy – Tima Cooka (dla zainteresowanych dostępny pod linkiem).
Najnowszym przykładem ingerowania państwa w życie obywateli za pomocą technologii mobilnych jest „polowanie na przestępcę”, które odbyło się w Nowym Jorku. 19 września miliony nowojorczyków otrzymało na swoje telefony powiadomienie widoczne na zdjęciu poniżej.
Enigmatyczna forma alertu wystosowanego przez Office of Emergency Management wynika z ograniczeń systemu Wireless Emergency Alert, który obecnie pozwala na wiadomości ograniczone do 90 znaków. Użycie takiej formy sprawia, że odbiorca czuje się zdezorientowany a brak szczegółów kieruje społeczeństwo do posługiwania się stereotypami. W tym przypadku dotyczą one mniejszości muzułmańskiej, której reprezentantem był przestępca co w przypadku obecnych konfliktów na tle rasowym w USA jest rozwiązaniem nieodpowiedzialnym. Poza wpływem na tę istotną kwestię alert odcisnął się w życiu nowojorczyków również w sposób prozaiczny – budząc ich o 4 nad ranem.