Dawno, dawno temu…

Dzieci po szkole miały zadane bardzo dużo pracy domowej. Niejednokrotnie spędzało się nad zadaniami domowymi wiele godzin. Wraz z czasem podstawy programowe i podejście do nauki uczniów się zmieniały. Postanowiono by uczniowie nie uczyli się na pamięć wielu rzeczy, lecz by umieli poszukiwać informacji. Ustawienie tego celu jako głównego przyniosło bardzo ciekawe efekty – także w dziedzinie IT…

Podstawy IT – od ogółu do szczegółu

Moje pokolenie, ludzi dobijających do czterdziestki, ma (zazwyczaj) już spore doświadczenie w branży. Uczeni byliśmy by zawsze uczyć się od ogółu do szczegółu. Najpierw dobrze opanować podstawy danego zagadnienia a następnie rozszerzać wiedzę i pogłębiać umiejętności. Taki rodzaj nauki własnej bardzo dobrze sprawdza(ł) się w naszej branży przez wiele lat.

Wraz z nadchodzącą zmianą pokoleniową, odmłodzeniem roczników sytuacja zaczęła się zmieniać. Do pracy w branży zaczęły trafiać osoby nauczone wyszukiwania informacji. Jeśli zapytać takiego pracownika na rozmowie rekrutacyjnej o coś, to najczęściej odpowie „Mogę się tego nauczyć”. Czy rzeczywiście może? Zatrudniamy osobę na czas określony – na okres próbny, zazwyczaj wynoszący trzy miesiące. Czy taka osoba, twierdząc że każdej rzeczy może się nauczyć rzeczywiście podoła wyzwaniom? A co jeśli liczba dni na naukę przekroczy liczbę dni okresu próbnego? Czy warto byłoby inwestować w takiego pracownika?

Trend „googlowania”

Coraz częściej zauważam, że w młodszym pokoleniu nie ma chęci posiadania wiedzy „twardej”. Wszystko można przecież „wyguglować”. Przykładem (znaczy antybohaterem) niech będzie jeden z moich współpracowników. Człowiek ten (pokolenie następne) pracuje codziennie z Linuksami. Gdy zapytany został przeze mnie, w jakiejś rozmowie, gdzie trzymane są w Linuksie hasła użytkowników stwierdził, że nie wie, bo z tego nie korzysta a jak będzie potrzebować to sobie „wygugluje”.

A co jeśli wyszukiwarka Google przestanie istnieć? Co jeśli będzie trzeba na szybko przenosić maszyny i zainstalowane na nich systemu i nie będzie czasu na to by „googlować”? Taka osoba, która umie wyszukiwać informacje nie będzie mieć racji bytu w sytuacji kryzysowej. Podstawową wiedzę mieć trzeba. Jeśli pracujemy na Linuksach to o Linuksach, jeśli pracujemy z systemami z rodziny MS Windows to o systemach z rodziny MS Windows.

Jakie podstawy powinien znać admin?

Czy to oznacza, że admin powinien umieć programować? Niekoniecznie na wysokim poziomie, lecz podstawy wypadałoby znać. Nie programuję właściwie od studiów, lecz do dziś pamiętam, czym jest obiektowość, jak z niej korzystać albo czym jest MVC. I mimo że głównie piszę dziś skrypty do automatyzacji pracy (BASH, YAML) to odświeżając wiedzę byłby w stanie napisać prostą aplikację. Podstawy.

Kolejnym przykładem może być sytuacja, gdy jeden ze znajomych miał mieć bardzo ważny egzamin. Wydarzenie to miało odbyć się w formie zdalnej z nagrywaniem twarzy kandydata oraz ekranu jego komputera. Człowiek ten korzystając z Linuksa nie sprawdził „co mu w duszy gra”. Gdyby nie przypadek, że jeden z administratorów akurat wszedł do pokoju i pytał o egzamin to człowiek ten nie wiedziałby, że używając Waylanda nie będzie w stanie pokazać swojego pulpitu, a co za tym idzie nie spełni warunków formalnych egzaminu. Nastąpiła szybka podmiana urządzeń by można było zdać egzamin bez potrzeby tłumaczenia i rekonfiguracji systemu użytkownika.

Gdy pisałem ten artykuł zauważyłem, że kolega Informatyk Zakładowy (vide: link), opisywał przeprowadzoną przez siebie ankietę o obszarach jakie powinien znać programista. Pytanie dotyczyło znajomości rachunku binarnego. Czy programista (albo informatyk – szerzej ujmując) powinien znać rachunek binarny? Oczywiście! To podstawowa umiejętność by rozumieć jak bity przekładają się na bajty a bajty na kilobajty, megabajty i tak dalej. Przecież bez tej wiedzy ciężko będzie zaalokować odpowiednią ilość pamięci dla programu.

Podsumowanie

Dla pracodawcy osoby bez znajomości podstaw to ewidentna strata. Tylko jak odsiać ludzi, którzy zawsze twierdzą, że wszystkiego mogą się nauczyć, gdy będą tego akurat potrzebować? Osoba rekrutująca (jeśli nie jest to na przykład kierownik czy członek zespołu a HRowiec) powinna posiadać wiedzę na poziomie średnio-zaawansowanym w danej dziedzinie. Podobnie jak dzisiejsi informatycy nie znają się jedynie na technikaliach, lecz bardzo często muszą znać także różne przepisy prawa (np. RODO czy Prawo Telekomunikacyjne).

Dobrym przykładem jest rekrutacja łączona – na spotkaniu są obecne dwie osoby: jedna z zespołu HR, a druga osoba to człowiek merytoryczny w danej specjalizacji: dla sieci może być to inżynier sieciowiec, dla utrzymania i wdrożeń – może być do administrator, a dla programistów na przykład starszy deweloper. Zespołowa rekrutacja pozwala na spojrzenie na kandydata z różnych stron: od współpracy jako człowiek, jako element zespołu, kolega oraz jako specjalista w jego dziedzinie.

Autor:

Krzysztof Smaga – Administrator, wdrożeniowiec, devops z kilkuletnim doświadczeniem. Specjalizuje się w pracy z systemami z rodziny GNU/Linux. Absolwent Wyższej Szkoły Technologii Informatycznych na kierunku informatyka, ze specjalnością sieci komputerowe. Pracował jako analityk i ekspert procesów dzięki czemu rozumie nie tylko techniczne lecz także biznesowe aspekty pracy w IT.

Inne artykuły autora: