Przełomowy pomysł na produkt, który przyciągnie rzesze klientów, sprytny pomysł na zoptymalizowanie architektury, który pomoże zredukować użycie zasobów lub nowy algorytm, który umożliwi szybsze i bardziej wydajne działanie programu? Każda z tych rzeczy może mieć ogromny wpływ na konkurencyjność, a na dłuższą metę na rozwój firmy, a nawet jej rynkowe być albo nie być.
W praktyce często widzimy klauzule dotyczące praw autorskich, gdzie pojawiają się sformułowania, zgodnie z którymi pracownik/kontraktor ma przenieść na firmę prawa autorskie do pomysłów, założeń i koncepcji. Takie klauzule budzą po stronie pracodawcy fałszywe przekonanie, że wszystko jest „wodoszczelne”, jego interes jest w pełni zabezpieczony i temat jest wyczerpany. Dlaczego takie przekonanie jest fałszywe?
Ustawa o prawach autorskich i prawach pokrewnych wyraźnie mówi, że ochronie podlega wyłącznie sposób wyrażenia. Dalej wprost pojawia się zdanie, że „nie są objęte ochroną odkrycia, idee, procedury, metody i zasady działania oraz koncepcje matematyczne”. W efekcie, na pracodawcę nie mogą przejść prawa do pomysłu na jakiś produkt czy rozwiązanie technologiczne, ponieważ takie prawa od samego początku po prostu nie istnieją.
Na jaką ochronę prawnoautorską może liczyć pracodawca?
W takim miejscu pojawia się słuszne i bardzo zasadne pytanie – „no dobrze, to co ja właściwie od pracownika dostaję i co jest chronione?”. Jak wspomniałem wyżej, chodzi o „sposób wyrażenia”. Jak teraz to enigmatyczne sformułowanie będzie się w praktyce przekładało na konkrety w branży IT.
Umowa o pracę czy B2B? Którą wybrać?
Jeśli mówimy o pomyśle na produkt, to jego sposobem wyrażenia będzie np. dokumentacja wymogów dla danego projektu – zarówno od strony biznesowej, jak i technologicznej. Chronione będzie zatem to, w jaki sposób ten pomysł został rozpisany i jaką fizyczną, namacalną formę przyjął.
W kontekście wspomnianej wyżej architektury czy algorytmu, sposobem ich wyrażenia może również być dokumentacja, zawierająca słowny i graficzny (np. w postaci grafów) opis danego rozwiązania. Problem z tego rodzaju dokumentacją polega na tym, że może być ona na tyle rozproszona, że nie powstanie z tego jeden, spójny utwór. Ochronie będzie oczywiście podlegał kod źródłowy i wynikowy programu, który realizuje dany algorytm albo jest elementem danej architektury (zwłaszcza w rozwiązaniach architecture as code).
Czasami jednak to za mało, aby w pełni ochronić interesy firmy. Przecież tym elementem, który decyduje o konkurencyjności na rynku nie będzie dokumentacja, którą pracownik wrzucił na Google Drive ani sam kod programu. Są to oczywiście istotne rzeczy, ale przede wszystkim z perspektywy technicznej, a nie stricte biznesowej. To przecież ten przełomowy pomysł na usługę przyciągnie klientów. To redukcja kosztów utrzymania infrastruktury pozwoli zaoferować odbiorcy niższą cenę. Czy sytuacja jest bez wyjścia?
Pracodawca nie jest bezbronny
Aby w pełni zabezpieczyć się przed wpadnięciem tej istotnej wiedzy w ręce konkurencji (np. która podkupi kluczowych pracowników) i wykorzystania, uwagę trzeba zwrócić na prawo konkurencji oraz klauzule poufności.
W Polsce obowiązuje ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, która chroni tzw. tajemnicę przedsiębiorstwa. Tajemnica przedsiębiorstwa jest zdefiniowana bardzo szeroko i obejmuje „informacje techniczne, technologiczne, organizacyjne przedsiębiorstwa lub inne informacje posiadające wartość gospodarczą, które jako całość lub w szczególnym zestawieniu i zbiorze ich elementów nie są powszechnie znane osobom zwykle zajmującym się tym rodzajem informacji albo nie są łatwo dostępne dla takich osób”. To właśnie do tej kategorii mogą zaliczać się te wszystkie wartościowe przejawy twórczości pracowników, które nie znajdują ochrony na gruncie prawa autorskiego – pomysły na produkty czy technologiczny know-how.
Ustawa stawia również bardzo istotny warunek ochrony tajemnicy przedsiębiorstwa. Aby z tego skorzystać, przedsiębiorca musi „podjąć, przy zachowaniu należytej staranności, działania w celu utrzymania ich w poufności”. Bez tego elementu informacje, choćby nie wiadomo jak cenne, nie będą chronione.
Niezbędne będzie odpowiednie sformułowanie umów o zachowaniu poufności oraz wdrożenie odpowiednich polityk i procedur. Warto również rozważyć przeprowadzenie szkolenia dla pracowników, które będą ten temat poruszać. Dopiero podjęcie aktywnych działań w celu zabezpieczenia cennej wiedzy będzie mogło dać pracodawcy poczucie – tym razem już nie fałszywe – że rzeczywiście jego interes jest chroniony tak, jak powinien.
Autor: Jakub Grabowski, radca prawny, prawnik w PCS Paruch Chruściel Schiffter Stępień Kanclerz | Littler